28 lutego 2013

ciacho z rodzynkami i jabłkiem, trochę oszukane

Oszukane, bo zrobiłam je na bazie ciasta do muffin;p Nie jestem ciastowa, dobrze wiecie, w sumie, to nie wiem czy jestem czy nie, po prostu rzadko je robię, a jak mam się później bać, że nie wyjdzie, że coś tam...to po co?;p Trzeba sobie ułatwiać życie;D
No to jak już sobie poszłam na łatwiznę, pokazuję co tam wymyśliłam.
Troszkę rodzynek, pół jabłka i ciepła herbata;) Wczorajszy wieczór należał z całą pewnością do ...wybornych;p


Przygotowanie: 30 minut
Koszt: kilka złotych

Składniki:
1,5 szklanki mąki pszennej
pół szklanki cukru
opakowanie cukru waniliowego
pół szklanki wody
1/3 szklanki oleju kujawskiego
płaska łyżeczka sody oczyszczonej
szczypta soli
łyżeczka cynamonu
żółtko
garść rodzynek sułtańskich
pół jabłka
odrobina tłuszczu do smarowania formy



Mąkę przesiewam do miski, dodaję resztę suchych składników, następnie wszystkie mokre, mieszam łychą dokładnie, powoli, masa musi być jedwabista.

Rodzynki zalewam wrzątkiem, chodzi o to by zmiękły,po chwili odcedzam je.
Jabłko obieram ze skóry, myję, kroję na plastry.

Formę smaruję margaryną, wlewam do niej ciasto. Wierzch ciasta posypuję rodzynkami, dekoruję jabłkiem. Wkładam do piekarnika rozgrzanego do 175 stopni na 20 minut z termoobiegiem.








...zostawiam Was z ciachem i dobrą muzą życząc słonecznego dnia...





27 lutego 2013

spaghetti z owocami morza z nutką aromatycznego oleju sezamowego

Taaak, dziś będą robaki;p
Uwielbiam. Raz u mnie ziemniory z sadzonym raz robaki...;)
Wiem, że nie każdy lubi owoce morza, bo nie ten zapach, smak, że to takie dziwne, gumiaste...z drugiej strony nie każdemu się dogodzi;p Dzisiejsza obiadówka jest raczej improwizacją, nie wiedziałam co zrobić, to i tamto już było...a za każdym razem jak pytam Połówka co by chciał słyszę "łazaaaankiiiii" ..............ech;)
No to chodziłam po sklepie w kółko szukając inspiracji...zaczęłam od włożenia do koszyka natki,
nie wiem dlaczego, potem wpadło spaghetti...no i cisza...bo z czym by to...? Owoce morza może?;D
Postanowione więc, dołożyłam kilka zielonych oliwek, czerwoną cebulę e voila;))

Przygotowanie: 20 minut
Koszt: 25 zł

Składniki:
250 g owoców morza
natka pietruszki
2-3 łyżki oleju sezamowego
pieprz biały
szczypta soli
2 ząbki czosnku
pół cebuli czerwonej
kilka zielonych oliwek


Na rozgrzany olej wrzucam czosnek, rozmrożone owoce morza, podsmażam je na małym ogniu około 5 minut nie dłużej, doprawiam pieprzem, solą. Na chwilę wyłączam.
Makaron gotuję w lekko osolonej wodzie na al dente.

Ugotowany makaron wrzucam na patelnię, mieszam wszystkie składniki chwilę je podgrzewając, żeby dobrze przeszły smakiem, aromatem.

Na talerzu układam makaron z owocami, posypuję całość posiekaną natką, oliwkami i cebulką.











26 lutego 2013

kotlety rybne z porem i koperkiem

Ryb ci u mnie dostatek, to pewne, postanowiłam jednak nie przygotowywać jej na parze czy w piekarniku, bo mi się zwyczajnie znudziło. Zachciało mi się kotletów rybnych, nie wiem skąd ten smak, ale cóż...jeśli chodzi o jedzenie, nie muszę sobie dwa razy czegoś tłumaczyć;p
Gotowych produktów rybnych nie znoszę, nie wiadomo co tam jest, dlatego wolę kupić filety i coś sobie
z nich przyrządzać. Do moich kotletów wykorzystałam mirunę. Wyszły smaczne, wyraziste w smaku, co ważne, a jeśli Wasze pociechy są smakoszami kotlecików, można im takowe zapodać;)

Przygotowanie: około 40 minut
Koszt: 20 zł

Składniki:
2 filety z miruny
koperek
kawałek pora
mała cebula
2 małe marchewki
1 kajzerka
1 jajko
4 łyżki bułki tartej
sól, pieprz, przyprawa do ryb
olej kujawski do smażenia

Mirunę rozdrabniam, im mniejsze kawałki tym lepiej. Staram się pozbyć skóry, z nią trochę ciężko się kroi...
Dodaję do poszatkowanej ryby przyprawy, posiekany koperek, kajzerkę, którą chwilę wcześniej namoczyłam w wodzie, po czym odsączyłam, dorzucam jajko, bułkę tartą - uważajcie jednak z ilością,
żeby nie zatracić smaku ryby!
Marchewkę ścieram na tarce na dużych oczkach, dodaję do ryby.
Cebulę i pora kroję na bardzo drobno, również dodaję do miski z rybą.
Wszystkie składniki dokładnie mieszam, najlepiej dłonią.
Wyrabiam z powstałej masy kotlety, obtaczam w bułce tartej, ale też nie przesadzałabym z ilością.

Smażę na rumiany kolor z obu stron. Podaję z ziemniakami, marchewką.











25 lutego 2013

ziemniak * jajko * kefir , czyli coś, co Ślązaczki lubią najbardziej;p

Ha!!! Zdziwione?? ;)
Taki mały żarcik kulinarny, choć nie ma się z czego śmiać, bo ja kocham ziemniaki z jajkiem sadzonym
i cebulą!! Pomyślałam sobie jednak, że nie widziałam tego u nikogo na blogu, bynajmniej nie tam, gdzie chętnie zaglądam...Postanowiłam wobec tego zrobić posta właśnie o tym, w końcu, to też jadło;p
Może uznacie, że to nie wygląda, że też mi coś, jak tu wszyscy starają się pokazać od najlepszej strony,
z daniami wykwintnymi niejednokrotnie, wymagającymi inwencji, nakładu pracy...a ja dzisiaj zrobię na przekór i pokażę Wam coś co u mnie w domu często gościło, gości...i fakt, nie jest to kaczka w pomarańczach, ale nie musi też nią być.
Dla mnie są to niewątpliwie smaki dzieciństwa, do tego kefir, zimny wprost z lodówki i nic więcej nie trzeba do szczęścia.
Zatem zapraszam Was do siebie na coś skromnego, starego jak świat, ale za to pysznego, lepszego od tej wspomnianej kaczki;p
Taki mały kulinarny off z przymrużeniem oka;p

Przygotowanie: 40 minut
Koszt: kilka złotych

Składniki:
kilka ziemniaków
2 jajka
2 średnie cebule
natka pietruszki
sól niskosodowa
pieprz czarny
masło 2-3 łyżki
kefir


Ziemniaki obieram, myję, gotuję w lekko osolonej wodzie przez 15 minut. Odcedzam, ugniatam.

Cebulę siekam na drobno. Na rozgrzane masło wrzucam cebulę, podsmażam ją do momentu, aż złapie kolor. Kiedy cebula zarumieni się dodaję do niej ziemniaki, mieszam, pieprzę i chwilę podsmażam.

W tym czasie na drugiej patelni rozpuszczam odrobinę masła, dosłownie plasterek, podsalam je, po czym wbijam na nie jajko, smażę aż złapie kolor po bokach.

Na talerzu układam dowolnie ziemniaki, na to daję jajko, zajadam popijając kefirem, koniecznie zimnym!









...z innej beczki, dziś miałam dobry dzień, co chciałam załatwić, załatwiłam, nawet gładko poszło, do tego obłowiłam się w kilka mazideł...znów, ech...;)))
Mam nadzieję, że i u Was jest kolorowo...prawie że wiosennie, bo u mnie na pewno!:)

22 lutego 2013

placki ziemniaczane po prostu...

Chyba nie ma nic lepszego od klasyki, przynajmniej czasami...Mam na myśli zwykłe placki ziemniaczane, bez dodatków, sosów, śmietan i innych takich. Przynajmniej dla mnie;)
Początkowo chciałam je połączyć z sosem grzybowym ( z prawdziwych grzybów), ale później stwierdziłam, że nie, będą saute! Tak na zagrychę, na smaka, po prostu;)
Jedyne co do nich dodałam to, curry, paprykę i odrobinę natki, pomijając sól i pieprz oczywiście.
Tak, żeby coś się działo, ale też nie za dużo.


Przygotowanie: około 45-50 minut
Koszt: kilka złotych (ja wszystko miałam w domu)

Składniki:
1-1.2 kg ziemniaków
1 jajko
1 średnia cebula
sól niskosodowa
pieprz
natka pietruszki
2 łyżki mąki pełnoziarnistej Lubella
łyżka papryki ostrej Kamis
łyżeczka curry Kamis
opcjonalnie szczypta vegety
olej kujawski

Ziemniaki obieram, myję i ucieram na tarce na dużych oczkach. Podobnie postępuję z cebulą.
Do nich dodaję posiekaną natkę, curry, paprykę, jajko, sól i pieprz, dodatkowo dorzucam mąkę.
Mieszam wszystko dokładnie.
Aha, ziemniaki po utarciu wyciskam ręcznikiem papierowym, żeby były w miarę możliwości suche - wówczas nie pryskają przy smażeniu;)

Na rozgrzany tłuszcz nakładam łyżką masę ziemniaczaną, ugniatam "na płasko" i smażę na rumiany kolor
z obu stron.
Najgorzej jest z pierwszą porcją, smażą się te placki w nieskończoność, ale później już leci;)










miłego wieczoru, weekendu...no i do zaklikania;)

21 lutego 2013

zalewajka pyszna jest

Znacie zalewajkę??
To jedna z moich ukochanych zup. U mnie w domu nigdy się takowej nie jadało, nie znało,
ale już u mojego Połówka a i owszem. Zabawne, bo między Mysłowicami a Sosnowcem jest zaledwie kilka kilometrów. Nim ją skosztowałam, sądziłam, że to jakaś inna jarzynówka, bo w sumie każdy robi inaczej,
a tu niespodzianka, bo ona jest na bazie zakwasu, żurku.
Zupa nie jest specjalnie light, ale co tam, przy tej aurze, moim gardle zapaskudzonym chyba w sam raz;) Osoby odchudzające się zamykają oczy;p
Ciekawa jestem czy ją znacie i jak ją robicie, bo w końcu ile osób, tyle opinii;)


Przygotowanie: około 50 minut
Koszt: 14 zł

Składniki:
kilka ziemniaków
żurek
plasterek boczku wędzonego
jedna kiełbasa śląska
kawałek boczku świeżego
włoszczyzna - 2 pełne garści
2 łyżki śmietany 18%
natka pietruszki
3 ząbki czosnku
sól, pieprz
liść laurowy - 2 listki
ziele angielskie - 3 ziarenka
1 cebula



Obrane i umyte ziemniaki kroję na kostkę.
Podobnie postępuję z cebulą, kiełbasą oraz boczkiem wędzonym.

Boczek świeży zalewam zimną wodą, doprowadzam do wrzenia, pozbywam się farfocli, dodaję ziemniaki, włoszczyznę (mrożoną), liść laurowy i ziele.
Wszystko razem gotuję na wolnym ogniu aż składniki będą wystarczająco miękkie, czyli jakieś 20 minut.

Cebulę, kiełbasę oraz boczek smażę aż się zarumienią, nie dodaję tłuszczu, wytopi się z boczku i kiełbasy. Odstawiam na bok.

Kiedy wywar wraz z warzywami jest gotowy dodaję do niego podsmażoną cebulę wraz z kiełbasą i boczkiem oraz żurek, mieszam wszystko dokładnie, gotuję wszystko jeszcze około 12-15 minut.

Do zupy dodaję wyciśnięty przez praskę czosnek, sól, pieprz.

Na sam koniec zabielam zupę śmietaną, wcześniej zahartowaną, czyli łączę ją z kilkoma łyżkami zupy, mieszam, po czym ponownie wlewam do garnka, trzymam na ogniu minutkę, dwie.
Posiekaną natką posypuję zupę, proponuję zajadać zupę z kromką chleba.

Zupa wyszła gęsta, i dobrze, bo nie lubię lurek...a wbrew pozorom nie jest tłusta;)




















20 lutego 2013

pełnoziarniste wstążki z wędzonym łososiem i warzywami w sosie teriyaki

Tja. Dziś mam lenia nad leniami. Cóż, taki dzień, najchętniej położyłabym się spać, wstawała tylko na pyszną herbatę z cytryną i dobre ciacho;p Tak dobrze to się nie mam, ale na dobre jadło i czas i wena musi się znaleźć...Żeby jednak nie przesadzać z tym gimnastykowaniem się,  na obiad proponuję coś szybkiego, makaron w towarzystwie warzyw i łososia. Zestaw bezbłędny, wyrazisty w smaku, zdrowy...co najlepsze;)

...Z innej beczki, tęskni mi się za wiosną, a na wieść o tym, że jeszcze czekają nas mrozy aż mnie dreee!!Masakra, ja chcę ciepło, nie tylko z piekarnika!!!!; Muszę się pocieszać zakupami, chyba?;p
A że znów coś mnie łapie (extra), a smaki na coś nowego są, wystarczy zrobić klik klik i samo przyjdzie
do nas;) Ja znów polowałam na biżuterię, ale o tym...poniżej...;)


Przygotowanie: 25 minut
Koszt: 20 zł

Składniki:
kilka gniazd wstążek pełnoziarnistych Lubella
150 g łososia wędzonego
mieszanka warzyw 
(ja dałam trochę mieszanki chińskiej, brokułów, kalafiora, pół świeżego brokuła)
sos teriyaki Blue Dragon
odrobina oliwy
sól pieprz
natka pietruszki


Na rozgrzaną oliwę wrzucam warzywa, chwilę je podsmażam, w zasadzie do momentu aż zmiękną,
na koniec dodaję sos, mieszam energicznie, ale nie dłużej niż minutę trzymam wszystko na ogniu.

Do wrzątku z odrobiną soli wrzucam kilka różyczek świeżego brokuła, gotuję go około 4 minut. Odcedzam.
Makaron gotuje w lekko osolonej wodzie na al dente.

Łososia szatkuję na drobniejsze kawałki.

Na talerzu układam wedle gustu makaron, posypuję go warzywami skąpanymi w sosie, łososiem oraz natką.








...jako, że jestem wielbicielką nie tylko kosmetyków, ciuchów, ale i biżuterii chciałam Wam polecić pracownię Kariny , myślę, że każda znajdzie coś dla siebie;)
Nie jestem pewna... czy lepiej mnie żywić czy ubierać?:D





19 lutego 2013

muffiny z malinową czekoladą i snickersem...a co;p

No i co ja mam Wam napisać??;p Tak mi się zachciało słodkiego, że musiałam wygospodarować chwil parę na zrobienie muffin, poza tym obiecałam Połówkowi, że się załapie;p
Przepis ten sam, co zawsze, bo sprawdzony, a ja nie lubię dziwności - nowości, które mogą nie wypalić, więc poszłam na łatwiznę. Jako słodki dodatek posłużyła czekolada z malinami oraz kawałki snickersa....
nie wiem co to będzie jak będzie, ale na pewno to zjem;p
Oczywiście, liczę, że lubicie muffiny?? ;)


Przygotowanie: około 30 minut
Koszt: około 15 zł

Składniki:
1,5 szklanki mąki tortowej Lubella
cukier waniliowy - opakowanie
pół szklanki cukru
1/3 szklanki oleju
1/2 szklanki wody
łyżeczka sody oczyszczonej
płaska łyżeczka soli niskosodowej
łyżeczka cynamonu
żółtko
snickers
pół czekolady z malinami Alpen Gold


Suche składniki łączę ze sobą, pamiętajcie o przesianiu mąki.
Następnie, kolejno dodaję mokre składniki, mieszam wszystko dokładnie, powoli, na jednolitą masę,
co nie jest czasochłonne, zapewniam.

Na blasze wykładam papier do pieczenia oraz bibułki, mnie wystarczyło ciasta na 13 muffinek.

Do każdej z nich wlewam ciasto, jakąś 1/3 wysokości, następnie daję kostkę czekolady lub kawałek snickersa, znów podlewam ciastem, tak na 2/3 łącznej wysokości.

Piekę w rozgrzanym piekarniku w 175 stopniach bez termoobiegu około 20 minut.
Muszą ładnie wyrosnąć oraz być złote...o.













jedna zniknęła od razu, postanowiłyśmy z Małą nie czekać;p




...tak btw, chyba zaraziłam Małą swoją pasją, bo coś mi się widzi...że mamy te same smaki;p



15 lutego 2013

zapiekanka ziemniaczana z beszamelem...

Matkoo, co za dzień, mnóstwo spraw do załatwienia, ale na szczęście jest już prawie wieczór;p
No to skoro tak na dziko się dzisiaj miewamy, to i na obiad trzeba coś wykombinować szybkiego,
a co się najlepiej sprawdza jak nie zapiekanki, cokolwiek znaczą i posiadają;p
U mnie dziś ziemniaki pod beszamelem, w sumie to, nie wiem czy tak się jada, tak sobie wymyśliłam,
że może oblać kartofelki jakimś sosem, pomieszałam go z koperkiem, czerwoną papryką i dymką...może coś z tego wyjdzie??
Początkowo chciałam zrobić przekładańca z ziemniaków i brokułów, ale jakoś nie wyrobiłam się w czasie, więc go ominęłam...Ech.
Tak czy siak, wyszło coś dobrego, nie powiem, może i Wam posmakuje;)


Przygotowanie: 40 minut
Koszt: 10 zł (większość składników miałam)

Składniki:
kilka dużych ziemniaków
1 cebula
1 dymka
1 papryka czerwona 
koperek świeży

2 łyżki mąki pszennej
1,5 szklanki mleka
pół kostki masła
2 żółtka
pół szklanki śmietany 18%
sól, pieprz
gałka muszkatołowa
pół łyżeczki przyprawy podravki
tłuszcz do formy


Ziemniaki myję, obieram ze skórki, gotuję w lekko osolonej wodzie w całości jakieś 10-12 minut.
Kiedyś próbowałam robić zapiekankę bez ich uprzedniego gotowania i wyszły twarde, dlatego zawsze je troszkę urabiam.
Odcedzam, odstawiam je na chwilę żeby przestygły.

Formę smaruję tłuszczem.

W tym czasie przygotowuję sos beszamelowy, ale tym razem zrobiłam go tak, jak w którymś programie Magda Gessler, czyli na rozgrzaną patelnię - bez tłuszczu - wrzucam mąkę, trochę ją mieszam, do niej
dodaję masło, mieszając rozpuszczam je. Co ważne(!) - mieszałam wszystko trzepaczką, bo jak zaczęłam łyżką, powstawały grudki, więc szybko, intensywnie należy mieszać, kiedy masło z mąką się połączyło dolałam mleko. Śmietanę i żółtka połączyłam ze sobą, wlałam do sosu, znów cały czas mieszałam. Doprawiam solą, pieprzem, gałką, potravką,  dodaję posiekany koperek, mieszam.

Do formy wkładam po kolei pokrojone w plasterki ziemniaki, na nie nakładam cebulę i paprykę pokrojoną w kostkę, zalewam to częścią sosu, znów układam ziemniaki, podsypuję dymką, cebulą, polewam resztką sosu. Wierzch posypuję startym serem, doprawiam do smaku.
Wkładam do rozgrzanego piekarnika na 20 minut na 200 stopni z termoobiegiem.










...sorrki za jakoś zdjęć, coś nie mogłam dogadać się z aparatem;)

miłego weekendu;D


14 lutego 2013

romantico deserroo, czyli coś słodkiego z truskawkami

Ahoy Wszystkim!
Co tam dzisiaj pichcicie słodkiego? Szczególny czy też nie dzień, ale popołudniu fajnie jest usiąść ze swoją Połówką i czymś pomaszkiecić;p
Wspominałam Wam, że u mnie niestety jest domowy szpital, dlatego nigdzie dziś nie uda nam się wyjść,
ale co tam, dobre jedzenie można sobie zamówić, co też poczyniliśmy, ja zaś zrobiłam coś słodkiego, prostego, bo dzisiaj nie chce mi się stać przy garach, z resztą nie trzeba wcale...można dobrze zjeść nie męcząc się przy tym;)
Zatem u mnie dziś mieszanina mascarpone z kremówką, truskawki i odrobina pikantnych krakersów dla złamania słodyczy...
Proste?;p

Przygotowanie: 10 minut + chłodzenie
Koszt: 20 zł

Składniki:
250 g mascarpone
250 g śmietany 30 %
2 łyżki soku z pomarańczy
plasterek cytryny
szczypta pieprzu
truskawki 250 g
garść krakersów pikantnych
4 łyżeczki cukru
szczypta kawy mielonej


Truskawki myję i kroję na plasterki, odstawiam na bok.

Śmietanę wlewam do misy, miksuję na najwyższych obrotach kilka minut, dodaję w między czasie łyżeczkę cukru, nadal miksuję - kiedy śmietana będzie sztywna, dodaję do niej serek mascarpone, 3 łyżeczki cukru,
a z plasterka cytryny wyciskam sok, chwilkę jeszcze miksuję.

Do pucharków, szklanek czy jak uważacie...na dno daję pokruszone krakersy, podlewam je sokiem
z pomarańczy, po dwie łyżki na porcję, następnie daję po kilka łyżek białego puchu, na to układam po kilka plasterków truskawek, znów nakładam krem, posypuję go czarnym pieprzem i kawą - ale odrobinkę,
do smaku.
Ozdabiam truskawką i krakersem. Wkładam do lodówki na jakieś 2 godzinki.


*** Oczywiście ilość cukru, dodatków jest dowolna, każdy z nas ma inne smaki, więc nie sugerujcie się też moimi preferencjami. Możecie też inne owoce wykorzystać, a zamiast kawy czekoladę, co kto woli.
Zaś to, co dla mnie jest szczyptą dla kogoś może być niewystarczające...;)
Warto pamiętać, że przepis to nie wszystko, jest jeszcze...wyobraźnia;)
Piszę o tym nie bez kozery, dziś w porannym programie na tvn gościem programu był Karol Okrasa oraz kilka znanych blogerek kulinarnych. Rozmawiali między innymi o przepisach czy są trafione, do zrobienia
czy też nie...i o tym, że osoby podróżujące po blogach, pewnie i naszych niejednokrotnie zrażają się co do przepisów, bo nie wyjdą, bo jak zrobią, to inaczej smakują, że to nie to...że beee....bo zamiast placka wyszedł gniot, etc etc etc...I tutaj Karol fajnie podsumował rozmowę, że ta "szczypta", "na małym ogniu", "łyżeczka"...to pojęcie względne, bo każdy ma swój smak, swoje preferencje i nie należy się tym tak bardzo sugerować, a najważniejsze, że podczas gotowania trzeba...zwyczajnie myśleć;)
Nooo, ale się nakryklałam, ale chyba coś w tym jest, nie sądzicie??:)


To co? Miłego, miłosnego, słodkiego wieczoru Wam życzymy;)












...nasz obiad;p













12 lutego 2013

zielone naleśniki ze szpinakiem i fetą

Co tu dużo gadać, lubimy je z Połówkiem jak nie wiem co;)
W moim domowym szpitalu dziś na obiad naleśniki, lekko zielone, ze szpinakiem, okraszone fetą...dobre, co?:)
Tak mnie wzięło na te kolory, bo chyba potrzebuję już słońca, trawy, wiatru we włosach...choć nie powiem, ten lekki mrozik nie jest taki zły, ale niech już spada;p

Przygotowanie: 45 minut
Koszt: około 15 zł

Składniki:
szpinak mrożony - opakowanie
kostka fety
4-5 ząbków czosnku
oliwa
sól niskosodowa
pieprz

2 szklanki mąki tortowej
2 jajka
2 szklanki zimnego mleka
pół łyżeczki soli niskosodowej
natka pietruszki
2 łyżki oliwy


Składniki na ciasto mieszam ze sobą (miksuję, w tym pietruszkę). Odstawiam na bok na około 15 minut.
Po tym czasie smażę naleśniki, nie za grube, żeby nie pękały przy zwijaniu.

Na rozgrzaną oliwę wrzucam wyciśnięty przez praskę czosnek, podsmażam chwilę na małym ogniu, uważając by się nie spalił.
Dodaję rozmrożony szpinak. Mieszam, smażę wszystko około 10 minut, doprawiam pieprzem.
Nie solę, gdyż feta jest bardzo wyrazista w smaku.


Na każdy z naleśników nakładam szpinak, posypuję fetą, zawijam w rulon.









...miłego, leniwego popołudniaaa;)




11 lutego 2013

pęczak z warzywami, czyli wiosna na talerzu

Witajcie,
 Nie wiem jak u Was, ale u mnie sporo się działo w zeszłym tygodniu. Czasem tak jest,
że jak się nie dzieje nic, następuje moment, że dzieje się wszystko. Ironia losu. Jedno jest pewne, że coraz bliżej mi do rozwiązania, do spotkania z Małą, nie mogę się doczekać, odliczam dni.
 ...Dziś przed południem było u mnie tak pięknie, słonecznie, spokojnie...ciepło wręcz. Prawie czuć wiosnę, pomimo śniegu. A skoro wiosna zbliża się coraz bardziej, taką mam przynajmniej nadzieję, to i talerzu jest dzisiaj kolorowo.
 Zagościł u mnie pęczak w towarzystwie bukietu warzyw, z odrobiną sosu pieczarkowego.

Przygotowanie: około 35 minut
Koszt: 12-15 zł

Składniki:
2 torebki kaszy pęczak
kilka pieczarek
2 garści mrożonych warzyw 
(różyczki brokuł, kalafiora, marchewka, groszek)
cebula dymka
500 ml bulionu (ja miałam resztki rosołu)
sól niskosodowa
pieprz czarny
1,5 łyżki masła
2 łyżki śmietany 18%
3-4 plasterki sera żółtego


Bukiet warzyw gotuję na parze do momentu, aż zmiękną, pilnuję jednak by nie straciły na jędrności.
Lekko je solę.
Cebulę dymkę kroję na drobno, wraz z zieloną częścią (wcześniej umytą) - wrzucam ją do miski, na chwilę odstawiam.
Rosół podgrzewam w rondelku( odlewam sobie tylko jedną chochelkę na poczet sosu), po czym do wrzącego wkładam kaszę i gotuję około 15 minut.
Tak przygotowany pęczak jest bardziej aromatyczny, smaczniejszy.

W garnuszku rozpuszczam masło, lekko je dosalam, następnie wrzucam pokrojone na plastry pieczarki, mieszam, masło musi je otulić,  podsmażam kilka minut. Kiedy pieczarki lekko się zarumienią, zmiękną, podlewam je rosołem, duszę kilka minut.
Żeby sos pieczarkowy był gęściejszy, dodaję do niego śmietanę i odrobinę sera żółtego, czyli do filiżanki daję śmietanę, dodaję do niej kilka łyżek wywaru spod pieczarek, mieszam bardzo dokładnie, po czym wlewam z powrotem do garnka, mieszam, doprawiam do smaku pieprzem. Dla dodatkowego smaku dorzucam odrobinę wcześniej pokrojonej dymki, zaś by sos nieco zgęstniał, dokładam ser pokrojony na drobno, ponownie mieszam, podgrzewam do momentu aż się rozpuści.

Gotowy pęczak wrzucam do miski, w której miałam już posiekaną dymkę, mieszam, a następnie dodaję sos, znowu mieszam. Sos musi dokładnie oblepić ziarna kaszy.

Warzywa z kaszą mieszam na talerzu wedle gustu.

















06 lutego 2013

faworki...po raz pierwszy

Zmobilizowałam się. Taaak, po raz pierwszy przygotowałam faworki, w sumie, to nie wiem dlaczego nie robiłam tego wcześniej, chyba z lenistwa...no, ale odkąd przestały mi smakować kupne, trzeba było się ogarnąć i zacząć robić samemu...
Naszukałam się łatwego przepisu, co nie było łatwe, bo jak zaczęłam czytać te wypociny...ech,
gorzej niż z tortem Pawłowej, chyba;p Nawet myślałam o faworkach od Magdy Gessler, ale jak zobaczyłam ilość żółtek, śmietany...może nie, za dużo, za tłusto jak dla mnie;)
A jak pytałam znajomych czy rodziny, to słyszałam: "no wiesz, ja to na oko robię..."......taaak, na oko
to ja mogę sobie herbatę zrobić a nie bawić się w ciasto;p
No to w końcu mam, zapożyczony, wydał mi się najprostszy z dostępnych, czyli jak zwykle coś dla mnie...co jak co, ale faworkami nie będę szaleć, poza tym już mnie zaczyna szczykać i tu i tam, a to plecy
a to nogi...sami wiecie;)
Faworki wyszły jak najbardziej udane, smaczne, czyli pełnia szczęścia...dla Połówka co się w nich kocha szalenie, może poczuje się lepiej, bo chore biedaczysko...

A ja...przy okazji chcę Wam podziękować za bywanie u mnie, za powracanie do moich przepisów,
za miłe słowa, że czytacie nie tylko proporcje co do czego, ale o to między wierszami... Właśnie przebiłam 40 tyś wejść, czego absolutnie nie spodziewałam się, więc tym bardziej...dziękuję;)))

To do zaklikania;)


Przygotowanie: około 60 minut
Koszt: 10 - 13 zł w zależności co już posiadamy

Składniki:
2 szklanki mąki pszennej tortowej
4 żółtka
szczypta soli
łyżka octu
3/4 szklanki śmietany 18%
olej kujawski do smażenia


Do miski wsypuję kolejno składniki, pamiętam tylko o przesianiu mąki.
Wyrabiam dłonią ciasto, tylko powoli, tak żeby ciasto miało czas nabrać powietrza.
Ciasto wyrabia się idealnie, jest miękkie, dobrze się poddaje, najważniejsze nie zajmuje wiele czasu,
nie wkładałam go do lodówki, tylko od razu poszło pod wałek.
Rozwałkowałam je na bardzo cienkie, wycinam z niego długie paski, które następnie dzielę na pół, bądź na trzy, każdy z kawałków po środku nacinam nożem, tworząc jakby szparkę, po czym przekładam ciasto przez siebie.
Aha, ciasto podzieliłam sobie na 3 części, łatwiej je ogarnąć.

Do garnka wlewam olej, mniej więcej na 2 centymetry. Na rozgrzany tłuszcz wrzucam każdorazowo po 3 faworki, smażę je do momentu aż złapią lekki, złoty kolor. Przewracam je sobie z boku na bok za pomocą patyczków do szaszłyków, które przy wyjmowaniu z garnka nieźle się sprawdzają.

Kiedy faworki przestygną, posypuję je cukrem pudrem.









najważniejsze, faworki nie wyszły suche, twarde, wręcz przeciwnie, delikatne, lekko puszyste;)




...aha, frykasów wyszły 3 pełne talerze...jest co wyjadać;p